Rudolf
Kocham szare, pręgowane "burasy", ale moim najskrytszym marzeniem zawsze był kot rudy. Wiedziałam, że nigdy nie będę miała rudego kota, bo po pierwsze - rude "dachowce" rzadko się zdarzają , a po drugie - łatwiej znaleźć im dom, po co więc mieć kota, którego można bez trudu wyadoptować, trzeba mieć miejsce w swoim domu na kota, którego nikt nie chce.
Czas płynął, pomagając kotom niejednokrotnie miałam w swoim domu na chwilkę rude kocie piękności i za każdym razem rozstawałam się z nimi bez żalu. Pewnego zimowego dnia przyjechały do mnie ze schroniska 2 koty. W jednym koszyku było małe szare kociątko, a w drugim - śliczny, smukły, migdałowooki rudy kocur umaszczony też niekonwencjonalnie. Szare kociątko znalazło domek następnego dnia, a Rudy... Rudego wniosłam do swojej jadalni i kiedy to cudo wyszło z koszyka i popatrzyło na mnie tymi pięknymi ślipuchami już wiedziałam, że będzie moim kolejnym kotem. Kot dostał na imię Rudolf i zamieszkał w pracowni nad ploterem. Miał czas na aklimatyzacje i dogadanie się z resztą kotów w moim domu.
Trzeciego dnia znalazłam Rudolfa w kuwecie, więc wiedziałam, że coś jest nie tak. Kiedy koty chorują, często chowają się do kuwety. Z chwilą, gdy zaczęły się wymioty i biegunka, było pewne, że kocię jest chore. Rudy miał pecha! Trafił do schroniska w sobotę, gdy jest największe zamieszanie, ktoś go odebrał od kierowcy i włożył do boksu. Potem następuje niedziela i festiwal psów i kotów do adopcji, i nikt nie ma czasu pomyśleć o kocich rezydentach. Rudy nie był szczepiony !!! Wystarczył pobyt w schronisku tylko kilkudniowy i kot zaraził się panleukopemią !!!!! Z TEGO KOTY NIE WYCHODZĄ.
Miałam swojego wymarzonego kota, tylko, że był strasznie chory. Weci znając moje podejście do kotów, popadanie w panikę i brak racjonalnego myślenia, kiedy mi koty chorują, zabrali Rudolfa do lecznicy. Kocię było bardzo słabe, jednakże walczyło a my z nim ! W pewnej chwili nastąpił kryzys!!! Znaleźli się dotychczasowi opiekunowie kota. Ja mając na uwadze dobro kota podałam im adres lecznicy, gdzie jest leczony Rudolf, liczyłam na to, że zabiorą kota, a on szybciej wyzdrowieje w znanym sobie środowisku. Jednakże ludzie, kiedy zobaczyli w jakim stanie jest kot, nie udźwignęli ciężaru odpowiedzialności, zrzekli się kota. Tak więc zdarzyło się znowu - miałam kolejnego kota, któremu trzeba pomóc, bo jak nie ja, to kto???
Rudolf nie nazywa się już Chester. Wyzdrowiał i jest ze mną już ponad 2 lata !!! I każdego dnia oddaje mi miłość i serce. Rudolf jest mój, patrzymy w te nasze oczyska i wiemy, co to znaczy przyjaźń, oddanie i walka. Zawsze kiedy wchodzę na podwórko, to kocie rude cudo biegnie mnie przywitać, otrzeć się o nogi i cicho pomruczeć: dobrze, że już jesteś. Jest to najbardziej niezależne kocisko jakie znam, ale pamiętając jego i mój upór o utrzymanie przy życiu, sama nie wiem które z nas jest bardziej kotem, a które człowiekiem?! Był prawie tam, gdzie wmawiamy sobie, że koty są szczęśliwe, ale wolał być ze mną. Zwyciężył to, co powala inne koty, jest żywym i namacalnym przykładem tego, że życie płata nam figle i czasem daje prezenty. Dzięki za Rudego !!!!