Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Rudolf


Kocham szare, pręgowane "burasy", ale moim najskrytszym marzeniem zawsze był kot rudy. Wiedziałam, że nigdy nie będę miała rudego kota, bo po pierwsze - rude "dachowce" rzadko się zdarzają , a po drugie - łatwiej znaleźć im dom, po co więc mieć kota, którego można bez trudu wyadoptować, trzeba mieć miejsce w swoim domu na kota, którego nikt nie chce.

Czas płynął, pomagając kotom niejednokrotnie miałam w swoim domu na chwilkę rude kocie piękności i za każdym razem rozstawałam się z nimi bez żalu. Pewnego zimowego dnia przyjechały do mnie ze schroniska 2 koty. W jednym koszyku było małe szare kociątko, a w drugim - śliczny, smukły, migdałowooki rudy kocur umaszczony też niekonwencjonalnie. Szare kociątko znalazło domek następnego dnia, a Rudy... Rudego wniosłam do swojej jadalni i kiedy to cudo wyszło z koszyka i popatrzyło na mnie tymi pięknymi ślipuchami już wiedziałam, że będzie moim kolejnym kotem. Kot dostał na imię Rudolf i zamieszkał w pracowni nad ploterem. Miał czas na aklimatyzacje i dogadanie się z resztą kotów w moim domu.

Trzeciego dnia znalazłam Rudolfa w kuwecie, więc wiedziałam, że coś jest nie tak. Kiedy koty chorują, często chowają się do kuwety. Z chwilą, gdy zaczęły się wymioty i biegunka, było pewne, że kocię jest chore. Rudy miał pecha! Trafił do schroniska w sobotę, gdy jest największe zamieszanie, ktoś go odebrał od kierowcy i włożył do boksu. Potem następuje niedziela i festiwal psów i kotów do adopcji, i nikt nie ma czasu pomyśleć o kocich rezydentach. Rudy nie był szczepiony !!! Wystarczył pobyt w schronisku tylko kilkudniowy i kot zaraził się panleukopemią !!!!! Z TEGO KOTY NIE WYCHODZĄ.

Miałam swojego wymarzonego kota, tylko, że był strasznie chory. Weci znając moje podejście do kotów, popadanie w panikę i brak racjonalnego myślenia, kiedy mi koty chorują, zabrali Rudolfa do lecznicy. Kocię było bardzo słabe, jednakże walczyło a my z nim ! W pewnej chwili nastąpił kryzys!!! Znaleźli się dotychczasowi opiekunowie kota. Ja mając na uwadze dobro kota podałam im adres lecznicy, gdzie jest leczony Rudolf, liczyłam na to, że zabiorą kota, a on szybciej wyzdrowieje w znanym sobie środowisku. Jednakże ludzie, kiedy zobaczyli w jakim stanie jest kot, nie udźwignęli ciężaru odpowiedzialności, zrzekli się kota. Tak więc zdarzyło się znowu - miałam kolejnego kota, któremu trzeba pomóc, bo jak nie ja, to kto???

Rudolf nie nazywa się już Chester. Wyzdrowiał i jest ze mną już ponad 2 lata !!! I każdego dnia oddaje mi miłość i serce. Rudolf jest mój, patrzymy w te nasze oczyska i wiemy, co to znaczy przyjaźń, oddanie i walka. Zawsze kiedy wchodzę na podwórko, to kocie rude cudo biegnie mnie przywitać, otrzeć się o nogi i cicho pomruczeć: dobrze, że już jesteś. Jest to najbardziej niezależne kocisko jakie znam, ale pamiętając jego i mój upór o utrzymanie przy życiu, sama nie wiem które z nas jest bardziej kotem, a które człowiekiem?! Był prawie tam, gdzie wmawiamy sobie, że koty są szczęśliwe, ale wolał być ze mną. Zwyciężył to, co powala inne koty, jest żywym i namacalnym przykładem tego, że życie płata nam figle i czasem daje prezenty. Dzięki za Rudego !!!!