Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Kampania społeczna: dziecko czy kot czyli wybory, których nie powinno być

 

Chciałoby się rzec, że kampania społeczna, która obecnie jest promowana przez FKM to znowu strzał w dziesiątkę, super pomysł mający przede wszystkim wesprzeć kobiety, które kochają koty, a od chwili, kiedy okazuje się, że niebawem przybędzie maleństwo, mają na głowie, dosłownie i w przenośni, niekiedy całą rodzinę.
My obalamy mity, ale teorie zawsze muszą być poparte argumentami sprawdzonymi medycznie. Nie może zaistnieć sytuacja, że szefowa powołuje się wyłącznie na własne racje, które ze względu na Fundację są dla niej wygodne.
Dlatego w grupie moich asystentek są osoby kompetentne w różnych dziedzinach życia.
Zawsze kiedy piszę pisma np. do Urzędu, to Magda, moja osobista asystentka poprawia je. Nie tylko stylistycznie, z wykształcenia jest prawnikiem, więc jeśli sytuacja tego wymaga, załącza i uzupełnia tekst o podstawy prawne.
Tym razem, zanim usiadłam do pisania informacji dla matek i ciężarnych, całą fachową dokumentację przygotowała mi Ania, która jest biologiem z wykształcenia.
Myślę, że najważniejsze osiągnięcie FKM to umiejętność pracy w grupie kobiet, które mają wkład w codzienną rytmiczną pracę organizacji. Jest ich dużo - około 50 osób i nie są to tylko domy tymczasowe.
Udało mi się stworzyć ekipę, która bez niepotrzebnych emocji pracuje spokojnie. Każda zajmuje się swoim odcinkiem zadań i robi to na bardzo dobrym poziomie, odsuwając ode mnie te prace, na które brakuje mi normalnie czasu.

 

Dlatego teraz, bogatsza o przygotowaną dokumentację, mogę śmiało stwierdzić, że zabobony dzielą się na dwie grupy.

Jedna to przesądy i opinie ludowe, nie poparte żadnymi racjonalnymi wydarzeniami, a powtarzane jako pewnik, u podstawy których leży zachowanie: jedna pani zwierzyła się drugiej pani, że podobno kiedyś taka sytuacja miała miejsce - i tu następuje dramatyczny opis! Takie opowieści zakrawają na bajki i doprawdy wstyd, żeby dorośli ludzie podawali je jako fakt. Nie wiem o żadnym przypadku, kiedy to kot zagryzłby małe dziecko, nawet jeśli jest on osobnikiem z grupy kotów dużych - jak maine coone czy norweski leśny.
Koty nie skaczą na gardło ani nie wydrapują oczu śpiącym maleństwom.
Jeśli dziecko pojawia się w domu, kot wiadomo, poznaje się z nową istotą, uczy się jego zapachu, poznaje zachowanie i obyczaje. Generalnie to my - rodzice musimy pilnować, żeby raczkujące dziecko nie wyrządziło krzywdy kotu, żeby nie ciągnęło za uszy, ogon, nie wyrywało sierści.

Kot się uczy nowej sytuacji, ale także my i nasze rosnące dziecko.
Kiedy jest małe, kot śpi obok - jakby pilnował, czuł się strażnikiem. Jak malec zaczyna raczkować, wtedy trwają nieustające gonitwy, żeby złapać i wymiziać futrzaka.

I to są miłe sytuacje, dziecko uczymy delikatności, właściwego kontaktu ze zwierzakiem. Jeśli nie ma rodzeństwa, jest to jego najlepszy przyjaciel.

Kot, kiedy nie jest wychodzącym nie ma ostrych pazurów, nie podrapie dziecka, a to, że wchodzi spać do łóżeczka czy dziecięcego fotelika to normalne, koty zawsze układają się na naszych rzeczach i ubraniach, takie po prostu są ich zwyczaje.

 

Wpis: 4.05.2013