Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Historia napisana przez życie...


Nie bardzo wiem, jak opisać historię, którą powiedziała mi Renata.
Kampania "Jesień życia z kotem" miała być zachętą do świadomej adopcji futrzaków, by dojrzałe osoby nie sprowadzały pod swój dach małych, kilkutygodniowych kociątek. Powstała z troski zarówno o ludzi jak i koty. Nie chciałam bowiem, by bezdomność poznał dorosły kot, w chwili, gdy umiera jego jedyny przyjaciel i opiekun.
 
W życiu często podejmujemy nierozważne decyzje. Jeśli ewentualne konsekwencje mają dotknąć tylko nas, godzę się na takie sytuacje. Mamy prawo do błędnych decyzji, nietrafionych, zbyt pochopnie podejmowanych. Tak budujemy doświadczenie, zdobywamy wiedzę, uczymy się dystansu do siebie i otaczającego nas świata.
Ale jestem Szefową Kociej Mamy i ten fakt wpływa na moją wyrozumiałość dla ludzi i tolerancję w kwestii nie dość przemyślanych zachowań.  Nie po to z takim oddaniem ratujemy setki kotów, by pomijać bardzo oczywiste fakty. Kot żyje około 20 lat.  Szczepiony, zdrowy, właściwie żywiony.
Kocie kaleki to bomby zegarowe. Adoptujemy je świadomie, z różnych powodów. Najczęściej z ponad przeciętnej empatii, czasem litości wywołanej wiedzą o bólu jaki był im zadany, szacunku dla chęci życia mimo kalectwa i wynikających z tego powodu ograniczeń.
Rozumiem wszystkie te uczucia. Jestem pełna podziwu i uznania dla każdego opiekuna, który ma mojego ułomnego futrzaka.
Dzięki tym wspaniałym ludziom mogę zgarniać kolejne kalekie bez obawy, że Kocią Mamę zamienię w hospicjum.
To jest ogromna pomoc w ratowaniu kolejnych, za te kocie adopcje jestem najbardziej wdzięczna.
 
Tytuł Kampanii teraz dopiero mnie zadziwił.
Jest zastanawiający. 
Jak i gdzie wyznaczyć granicę, kiedy przechodzimy magiczne drzwi, za którymi stajemy się rezydentami zbyt dorosłymi na marzenia? 
Kiedy zaczynamy tracić aktywność, chęć do przygód, nowych wyzwań, kiedy, w jakim momencie zaczynamy delektować się tym, co było, oglądać się za siebie, świadomie rezygnujemy ze smaków otaczającego nas życia?
Przecież są ludzie, którzy żyją bez marzeń, są wypaleni albo zwyczajnie nigdy nie było w nich żaru. Życie im mija, przelewa się przez palce, każdy dzień kończy się bez ważniejszych wspomnień... Dramat...
Ale i są tacy ludzie, którzy zawsze widzą więcej, mają w sobie ten płomień, ten dar i nie zmienia się to z upływem  lat.
Niby są już bardzo dojrzali, powinni być skierowani na siebie, a jednak mają w sobie to ciepło, że kiedy się o nich mówi, to widzi się tysiące sytuacji jacy są niezwykli.
 
Renata, przyszła do mnie jakiś czasu  temu. Skromna, nieśmiała, kilka lat obserwowała co się dzieje w Kociej Mamie zanim się odważyła. Ale klątwa kocia nad nią czuwała, kwestią czasu było, kiedy dotrze do jej świadomości, że należy do naszej społeczności.
Już koty o to zadbały...
 
 
Choroba, ona nigdy nie przychodzi w porę. Nie ma dla niej dobrego czasu, zawsze burzy spokój w rodzinie, niesie ból, strach, obawę przed jutrem. Jest zapowiedzią tego co nieuchronne... Wtedy to faktycznie dopada nas jesień życia, zapominamy o marzeniach, tkwimy się w szarej codzienności, tracimy nadzieję na lepsze jutro. I ta okropna samotność, kiedy domownicy udają się do swoich zajęć, dom pustoszeje, a my, bezsilni, bezradni, przestraszeni, zostajemy skazani na przykre myśli, przykuci w szpitalnym łóżku.
Wtedy, jak na osłodę, pojawił się kot.
Renata wniosła go do domu chyba nie do końca świadoma efektó, jakie nastąpią w konsekwencji. To zwinne zwierzątko bez problemu wdrapywało się na łóżko, domagając się pieszczot. Piesek miał zbyt krótkie łapki, no i nie był tak pomysłowy, by się odważyć...
Za sprawą Pazura życie zmieniło wymiar. Wiemy, koty to samolubne dranie, ale w tym przypadku ich egoizm przerodził się w kojącą terapię. Za sprawą jednego futrzaka choroba straciła swoje panowanie. Kot przejął rządy. Dokuczał psu, prowokując go do zabawy, domagał się pieszczot, drapania za uchem, głuchy i ślepy na ból cierpiącego człowieka.
Zmuszał do aktywności, odganiał apatię i rezygnację.
Robił wszystko, by być w centrum, skupiał na swojej małej osobie uwagę wszystkich.
Mijały dni, dopełniło się nieuchronne...
Ale kot pomógł nie tylko umierającemu, był wsparciem dla całej rodziny.

Dzieci były z mamą w te trudne dni. Pocieszały, przytulały ale i one dawno założyły swoje gniazda.
Wróciły do siebie, ale Pani Marianna nie została sama. Oprócz wspomnień miała najlepsze na świecie towarzystwo, przyjaciół na dobre i złe, takich, przed którymi nie musiała tłumaczyć się z łez.
 
Mijały dni, lepsze, gorsze ale spędzane razem. Każdy wypełniony troską o te kochane czworonożne przytulaki.
Kiedy piesek przeszedł na lepszą stronę, do swego Pana, Kot szukał swego przyjaciela, cierpiał. I znowu dała znać o sobie kocia Wróżka.
Renata wtedy była już w Kociej Mamie i jej dom stał się schronieniem dla tych, które czekają na adopcję. Mama zakochała się w Malwince. Do domu wróciły obie.
 
W domu znowu panuje radość.
Wypełniają czas, zastępują dorosłe dzieci, nieobecne na co dzień wnuki czyli spełniają swoje kocie misje... Są najlepszym towarzystwem i są kochane!
 
Wpis: 8.01.2016