Uwaga! Znajdujesz się na archiwalnej stronie Fundacji Kocia Mama. Aktualna strona znajduje się pod adresem www.kociamama.pl

Agata i Jakub

 

Sama w to nie wierzę, a każdy komu opowiadam tę historię, patrzy na mnie zdumiony. Na usta ciśnie się jedno słowo: niewiarygodne! Tylko mnie potrafią się przydarzyć sytuacje, które innym nie mieszczą się w głowie. Sama nie wiem czemu tak się dzieje, ale zdążyłam się już do takiego stanu przyzwyczaić, bo gdybym zaczęła analizować wszystkie te dziwne przypadki, chyba bym oszalała.


Ale zacznę od początku.
Jedną z form wsparcia FKM są dary przekazywane przez Parę Młodą. Panuje teraz zwyczaj, iż stający na ślubnym kobiercu zamiast tradycyjnych kwiatów, proszą o zabawki dla dzieci, o ciekawą książkę, a miłośnicy zwierząt, proszą swych gości o przyniesienie karmy dla zwierząt.
Taka forma pomocy FKM jest dla mnie jedną z tych, które lubię najbardziej. Nie dość, że zawsze goście są hojni, to jeszcze mamy piękną okazję do promocji i reklamy, do poznania nowych ludzi ale i zarazem dajemy innym możliwość poznania nas, kociar numer 1 w Łodzi i okolicy.
Ludzie czasem postrzegają kocie opiekunki jako osoby starsze, zakocone, oszalałe na punkcie kotów, niekiedy zaniedbane. Kiedy patrzą na moje śliczne, inteligentne dziewczyny, oczy mi się śmieją same: to dopiero kociary! Fakt, że kochamy koty, nie zaburza nam życia, wręcz przeciwnie, pozwala się rozwijać, realizować, motywuje do nowych celów, poszerza horyzonty ale też i rozbudza nowe nadzieje, pragnienia.

Kiedy Agata i Jakub zapraszali gości na swą ceremonię zaślubin, także poprosili gości o dary dla kotów będących pod opieką FKM.
Datę miejsce i godzinę ślubu skrzętnie zanotowałam w swoim sławnym kalendarzu. Wiadomo, każdy w fundacji pilnuje szefowej i jej kalendarza, tam jest zapisane wszystko!
Jak zwykle został przygotowany prezent dla Pary Młodej, drobne upominki  dla przybyłych gości i mocna ekipa reprezentacyjna pojechała do Urzędu Stanu Cywilnego w Pabianicach.
I szok.
Oprócz pary nowożeńców i grupki ludzi z kwiatami a nie z kocią karmą nie było nikogo!
My grzecznie stałyśmy obok  pary  świadków, wręczałyśmy linijki z 1%, kocie naklejki i tyle. Nikt nas nie wyprosił, nie spytał, co my tam robimy i z jakiego powodu jesteśmy na tejże uroczystości! Wręczyłam kalendarz KM zdziwionym młodym i wróciłyśmy do domu.
Oburzona, zdziwiona patrzyłam na Martę, a ona na mnie! Normalnie nie mogłam uwierzyć! kipiałam z oburzenia  złości. Jak tak można było nas potraktować?

Kiedy już dojechałyśmy do domu, trochę spokojniejsza, pijąc herbatkę analizowałam sytuację. Snułam z Martą i dziewczynami, które pierwszy raz były z szefową na akcji, różne domysły na temat całego zajścia i wtedy zadzwonił telefon: Pani Izo, Kuba z tej strony, gdzie wy jesteście? co zrobić z zebraną karmą??
Zaniemówiłam!
Z jaką karmą?
Przecież my dopiero wróciłyśmy z Pabianic, byłyśmy na ślubie...
Pani Izo, ŚLUB był o godzinie  17!

Popatrzyłam na Martę: powiedz mi, że to się nie stało! To jest kosmos! Pomyliłam godziny! Śluby! Boże szok! Co za wstyd!


Teraz dotarło do mnie!
Przecież nic się nie zgadzało z wcześniejszymi ustaleniami jakie poczyniłam z Kubą i nie wzbudziło to moich najmniejszych podejrzeń. Zawiódł nawet mój sławny kalendarz, był cały czas w torebce i nawet do głowy nie przyszło mi go otworzyć. Nie wiem, jakie zaćmienie mnie ogarnęło, gdzie była moja głowa i racjonalne, analityczne podejście do sytuacji. Dlaczego cała ta historia, która  powinna wzbudzić we mnie wątpliwości, szczególnie w takich dziwnych okolicznościach, wydała mi się normalna?!
Jakby pomieszały mi się światy!

Ale cóż.
Stało się!
Grzecznie piszę maila do Kuby, przepraszam, wyjaśniam, ale się nie tłumaczę, dla mnie nie ma najmniejszego usprawiedliwienia: szefowa to szefowa! Musi być zawsze przygotowana!

Na moje szczęście, nikt się nie pogniewał.
Agata i Kuba pojechali w podróż poślubną, ja po odbiór karmy do Rodziców Kuby.
Tylko trochę mi żal drugiej pary młodej, może kiedyś nasze ścieżki skrzyżują się i będę miała okazję ich przeprosić za zamieszanie?

Mam nadzieję, że mi wybaczą ,cóż...
Czasem tak jest, kiedy ma się za dużo obowiązków, planów, pomysłów i marzeń, mieszają się światy równolegle i nie jest to od nas zależne. 

Najlepszym  podsumowaniem całej afery ślubnej było stwierdzenie Martyny, siostry Kuby: Pani Izo oni też nieźle zakręceni są!
Ok, zatem cieszę się, że nie jestem wyjątkiem!


Te dwa śluby przejadą do historii FKM jestem tego pewna!

 

Wpis: 30.10.2012